Bartek Topa wyruszył w Bieszczady, do Parku Gwiezdnego Nieba w Europie, by odwiedzić Edytę i Pavla, którzy odkryli przed nami tajemnicę istoty nocnego nieba oraz ciemności, o której niestety coraz łatwiej zapominamy.
Bartek Topa: Czym właściwie jest Park Gwiezdnego Nieba?
Edyta: Jego idea zrodziła się w 2013 roku z inicjatywy kilkunastu instytucji – między innymi Bieszczadzkiego Parku Narodowego i Lasów Państwowych. Celem parku jest edukacja w zakresie naturalnej ciemności oraz ochrony gwiezdnego nieba przed zanieczyszczeniem sztucznym światłem. Obecnie na świecie jest około 200 takich parków, z czego kilka w Polsce. Zwykle są one tworzone w otoczeniu dzikiej, nieskażonej przyrody – tak jak Park Gwiezdnego Nieba „Bieszczady”, który obejmuje obszar od Soliny aż po źródła Sanu, czyli teren Bieszczadzkiego Parku Narodowego i parków krajobrazowych.
Bartek Topa: Kiedyś ludzie byli przyzwyczajeni do ciemności – jak nastawała, szli spać, kiedy wstawali, słońce już było na niebie. Jak taki cykl życia wpływał na człowieka?
Edyta: Ciemność jest prastara i dla wszystkich istot – roślin, zwierząt, ludzi – bardzo naturalna i zdrowa. Sztuczne światło istnieje dopiero od stu kilkudziesięciu lat, a to za krótki czas, by nasze organizmy mogły ewolucyjnie się do niego przystosować. Całkowita ciemność jest niezbędna do tego, by szyszynka produkowała w mózgu melatoninę, nazywaną hormonem długowieczności, odpowiedzialną m.in. za prawidłowy sen. A teraz w miastach wszystko rozświetlamy – ulice, domy – i przy świetle nawet zasypiamy…
Bartek Topa: Kiedyś zasypialiśmy tak, jak nam dyktowała natura, a dzisiaj cywilizacja ma trochę inne rozwiązania. Trudno sobie wyobrazić świat, w którym zimą będziemy kłaść się spać o 15.00 czy 16.00, razem z zachodem słońca. Stąd pewnie pomysł, żeby jak najdłużej zachować jasność, a spać chodzić jak najpóźniej. Co możemy zrobić, żeby sztuczne światło jak najmniej nam szkodziło?
Edyta: Nie chodzi o to, żeby wewnętrzny zegar biologiczny dostosować do Słońca i Księżyca, lecz o to, by w nocy było wyłączone światło i żeby zasypiać w całkowitej ciemności. Czasem wystarczą zasłony. Najbardziej szkodzi nam niebieskie i zimne światło, np. z telefonów komórkowych i tabletów.
Pavol: Zegar biologiczny człowieka jest sterowany obecnością niebieskiego światła. Jeżeli je widzimy, mózg myśli, że jest dzień i melatonina się nie wydziela. Ważne jest, żebyśmy stosowali ciepłe światło, bo nasze organizmy są do niego przystosowane. Przez wieki jedynym źródłem światła były świeca lub ognisko, które mają ciepły czerwony albo pomarańczowy kolor. Jeżeli wchodzimy nocą do łazienki i włączamy zimne światło, to praktycznie na resztę nocy wstrzymuje się wydzielanie melatoniny.
Bartek Topa: A jaki wpływ na zegar biologiczny mają dni i noce polarne?
Pavol: Jeżeli ktoś zamknie się w jaskini, to zegar biologiczny tej osoby nadal będzie funkcjonować, ale jej doba wydłuży się do 25 godzin. To taka ciekawostka. Kiedy ciągle jest dzień, ciemność musimy zapewnić sobie w sztuczny sposób. Bez kontaktu z ciemnością wydziela się za mało melatoniny, co może prowadzić do różnych chorób. Zegar biologiczny można dostosować do swojego organizmu niezależnie od tego, czy jest dzień polarny, czy pracujemy nocą i śpimy w dzień. Istotne jest, by istniała wyraźna granica między światłem w dzień i ciemnością w nocy.
Bartek Topa: Faktycznie tak jest. Ostatnio miałem zdjęcia nocą, cały tydzień pracowaliśmy od 18.00 do 5.00 rano i kładłem się o 6.00-7.00 po przyjeździe z planu. Zasłaniałem okna ciężkimi zasłonami, żeby nie mieć dostępu do światła i móc odpocząć. Mój zegar faktycznie się przestawił na tydzień, ale ciężko potem było wrócić do tak zwanej normalności.
Pavol: Udokumentowano, że osoby pracujące na zmiany i przestawiające swój zegar biologiczny są bardziej narażone na choroby cywilizacyjne, bo to jest ogromny stres dla organizmu. Można jednak okłamać swój zegar i pracować także nocą, jeżeli mamy zapewnione ciepłe światło albo korzystamy z komputera w trybie nocnym. W nocy niekorzystny wpływ na nas oraz otaczającą nas przyrodę ma przede wszystkim ostre, zimne i białe światło, którego źródłem są np. reflektory samochodów i latarnie. Żeby poprawić kontrast i lepiej widzieć podczas jazdy nocą, kierowcy mogą używać okularów z żółtymi szkłami.
Bartek Topa: No tak, ale jadąc nocą światło jest nam jednak potrzebne.
Pavol: Tak, to prawda, ale kiedy nasz wzrok przyzwyczai się do ciemności, jesteśmy w stanie zobaczyć bardzo dużo. Jeżeli natomiast zaburzamy adaptację wzroku ostrym białym światłem, to na odcinkach, gdzie jest ciemno nic nie zobaczymy. Pierwsze latarnie miały słabe żarówki, ale ludziom wystarczała niewielka ilość światła. Zwiększając intensywność światła na ulicy, widzimy gorzej, dlatego potrzebujemy więcej i więcej światła. Jest taka historyjka o karczmie. Gdy jeden człowiek zacznie coś mówić, a potem drugi, trzeci, piąty i każdy podnosi głos, to w końcu nikogo nie słychać – wszyscy krzyczą. Podobnie jest ze światłem. Jeżeli świeci jedna latarnia, to trzeba zainstalować obok drugą, która świeci jeszcze mocniej, żeby było lepiej widać. No, ale ta się jeszcze bardziej rzuca w oczy, więc dokładamy kolejną. W końcu jest rozświetlona cała ulica, a tak naprawdę nic nie widać.
Bartek Topa: Jednak trudno sobie wyobrazić ciemne miasta po 23.00.
Edyta: Byłby to piękny ratunek dla całej planety. Widziałam takie animacje – fotografik zrobił symulację, jak wyglądałyby duże miasta, Nowy Jork czy Paryż, gdyby zabrakło prądu. Czasami zdarzają się takie niespodzianki, np. blackout, kiedy nie ma prądu i zatrzymuje się całe miasto. Wtedy mieszkańcy, którzy nigdy w życiu nie widzieli Drogi Mlecznej, od razu ją widzą. I w Stanach Zjednoczonych, w Nowym Jorku, był taki przypadek, że ludzie zgłaszali, że coś się pojawiło na niebie, jakaś radioaktywna chmura. A to była Droga Mleczna, tylko nigdy wcześniej jej nie widzieli.
Pavol: ⅓ ludzkości nie widzi Drogi Mlecznej, a w Stanach Zjednoczonych nawet 95% mieszkańców. To jest problem nie tylko ekologiczny, ale i edukacyjny. Niebo kształtowało człowieka, było kalendarzem, inspiracją artystów. A jak go nie ma, odczuwamy jego brak.
Edyta:To jest też problem społeczny i psychologiczny, bo zaczęliśmy rozświetlać planetę wraz z rewolucją przemysłową również z powodu lęków. Tam, gdzie rosła przestępczość, zaczęto wprowadzać oświetlenie, montować latarnie, myśląc, że w ten sposób będzie można wyeliminować problem. Potem już rozpędziliśmy się ze światłami i doprowadziliśmy do sytuacji, kiedy bardzo wiele osób boi się naturalnej ciemności.
Bartek Topa: W marcu świat nam się zatrzymał. Odczuliście jakąś różnicę w obserwacji nieba w Bieszczadach w związku z brakiem emisji i zanieczyszczenia? Pojawiły się informacje, że na północy Włoch niebo było przejrzyste jak nigdy. Tak samo w Wuhan.
Pavol: Niebo było wyjątkowo czyste i naprawdę ciemne. Mam czujnik do pomiaru zanieczyszczenia światłem i wartości bardzo wzrosły. Zastanawiałem się, czy się nie zepsuł, ale nie. Planeta się wyciszyła, zapanowała naturalna ciemność, a powietrze stało się czystsze
Edyta: W Bieszczadach żyjemy w ciszy elektromagnetycznej, ale dostawaliśmy telefony od znajomych, którzy twierdzili, że nawet na Mazowszu pod Warszawą mogą zobaczyć niebo, takie jakie pamiętali z dzieciństwa i jakie widzieli nasi przodkowie. Ludzie przyjeżdżający w Bieszczady zawsze zachwycają się rozgwieżdżonym niebem, bo nie mogą go zobaczyć nad miastami. A teraz, w czasie zatrzymania, mieli taką możliwość.
Bartek Topa: Myślę, że to jest bardzo dobry czas na refleksję. Żeby przez chwilę się zastanowić, jak możemy zatrzymać tę emisyjność, zatrzymać pęd do nieświadomego zanieczyszczania naszej planety i przestrzeni wokół siebie.
Pavol: Światło także może zaśmiecać i zakłócać. Na przykład błędna konstrukcja latarni, która świeci w niebo zamiast pod nogi, to czyste marnotrawstwo. Teraz, kiedy nawet całe dzielnice funkcjonują o wiele spokojniej niż kiedyś, okazuje się, że o pewnej godzinie bez problemu można pogasić latarnie. Tutaj, w Bieszczadach, jest taka praktyka, że gminy wyłączają światło po 22.00 i jest to zupełnie naturalne. Jeżeli światło nie jest potrzebne, to się je gasi, a przyroda może odpocząć.
Poznaj lepiej naszych bohaterów:
Edyta i Pavol | Dolistowie
Materiał zrealizowany przy współpracy:
Green Way
Caryńska Resort i SPA
Autorzy:
Rozmawiał: Bartłomiej Topa
Scenariusz i reżyseria: Kinga Ossowska | Mitsubishi Motors Polska i Andrzej Ripper
Operator: Maciej Puczyński
Timelapse: Kamil Nowak
Montaż: Michał Biliński
Post produkcja: Adam Blumert
Udźwiękowienie: Filip Kuncewicz
Produkcja: Andrzej Ripper
Zdjęcia: Paweł Poręcki | Ohohoho Pilots
Tekst: Igor Hanke | Agencja Oxymoron
Monika Kozłowska | Mitsubishi Motors Polska